Minimalizm, czyli proste życie, bez
przepychu, bez kompulsywnych zakupów, bez nabierania się na
sztuczki marketingowe, po to, by móc dostrzec szczęście i
prawdziwe wartości nie w rzeczach materialnych, ale w ludziach,
relacjach i w chwili obecnej, które to wartości przysłonięte były
do tej pory przez stosy niepotrzebnych gadżetów.
Jak to się zaczęło?
Myślę, że to były ostatnie lata
podstawówki lub już czasy liceum. Gdzieś zasłyszałam lub przeczytałam, że lepiej się skupić, gdy wokół jest porządek,
że za problemy koncentracji odpowiedzialny jest bałagan, choć
często człowiek sam tego nie wydedukuje.
Ja najczęściej miałam bałagan :)
ale gdzieś mi to zawsze z tyłu głowy siedziało. Zauważcie ile czasu to trawiłam.
Religia (chrześcijaństwo i islam)
Na religii czy ogólnie w kościele też
uczono, żeby nie przywiązywać się do rzeczy, żeby wszystko
porozdawać i iść za Jezusem (pokój z Nim).
W islamie mowa o tym, że człowiek
nigdy nie będzie w stanie nasycić się dobrami materialnymi. Będzie
jak ten, który je, ale nadal jest głodny.
Prorok Muhammad (pokój z nim) mówił
też, że „bogactwo nie oznacza posiadania dużych ilości
nieruchomości, ale bogactwem jest poczucie zadowolenia”. (Bukhari
Vol. 8 księga 76, hadis 453)
Prorok nigdy nie był rozrzutny, nie
marnotrawił i posiadał tylko tyle, ile było mu potrzeba.
Montessori
Gdzieś tam na początku mojego
odkrywania świata edukacji domowej pojawiła się też Maria
Montessori ze swoją metodą, polegającą na przygotowaniu
estetycznego, stonowanego (naturalnego), nie przeciążonego bodźcami
otoczenia dla dziecka. Zaryzykuję stwierdzenie, że metoda Montessori wspiera minimalizm lub co najmniej w jakimś stopniu pomaga go
zrozumieć i powoli osiągnąć.
To wszystko miało wpływ na moje
pojmowanie świata. Moje pierwsze przemyślenia znajdziecie w jednym
z moich wcześniejszych wpisów ("Prostota i prawdziwe życie"), który nie zawiera słowa
„minimalizm” (i być może ktoś stwierdzi, że daleko rodzinie
Kellych do niego) ale pokrywa się z częścią jego założeń, żeby
skupiać się na prawdziwych wartościach.
Metoda KonMari
Około roku temu przemknęła mi metoda
odgruzowywania domu wynaleziona przez Japonkę Marie Kondo. Znajoma
ją przetestowała i trochę mnie zainspirowała, ale na tym się
skończyło :) Metoda jest trochę drastyczna, bo trzeba wyciągnąć
i ułożyć na podłodze wszystkie rzeczy z danej dziedziny (np.
tylko książki, tylko ubrania, tylko przybory kuchenne itd.) i po
kolei brać do rąk i pytać siebie czy ta rzecz mnie cieszy czy nie.
Jeśli nie, to najlepiej do czarnego worka, żeby już jej nie
widzieć i nie chcieć jej wyciągnąć z powrotem. Trzeba mieć czas
i chcieć zrobić taką selekcję od razu, bo inaczej mamy gorszy bałagan
niż wcześniej :)
„Minimalizm, czyli jak uczynić życie
prostszym”
Nie z polecenia, ale z własnych
poszukiwań przy okazji innych zakupów w empiku online, wybrałam
książkę Anny Mularczyk-Meyer. Nie żałuję zakupu. Jest niezwykle
ciekawa i porusza bardzo wiele spraw. Pomaga zrozumieć minimalizm a
ponieważ autorka jest Polką i pisze z polskiego punktu widzenia, książka zawiera
wątek o życiu w komunizmie, które wielu z nas jeszcze pamięta. I
choć bywało ciężko, dawaliśmy radę nie mając wiele, więc
jeśli teraz chcemy się od konsumpcjonizmu uwolnić, mamy namacalny
dowód, że da się żyć otaczając się tylko tym, co naprawdę
niezbędne (tym razem z wyboru, bo wtedy przymusowo). Zauważa, że
przez te nasze polskie doświadczenia z przeszłości, może być nam
łatwiej na drodze do pozbywania się rzeczy, podczas gdy świat
zachodni dłużej siedzi w konsumpcjonizmie i teoretycznie może być tym ludziom trudniej się od niego uwolnić.
Dla takiego początkującego jak ja ta
książka na pewno jest natchnieniem i dobrą zachętą do podjęcia
działań. Polecam.