Nie pamietam wlasciwie kiedy ten pomysl pojawil sie w
mojej glowie. Mysle, ze to, ze moj syn nie zaadoptowal sie w przedszkolu mialo na
to ogromny wplyw. Kiedy mial 3,5 roku zdecydowalam sie poslac go do przedszkola
na 3 godziny dziennie. Przedszkole znajdowalo sie blisko i bylo islamskie jak
chcialam. Mialam nadzieje dac mu mozliwosc socjalizacji z innymi dziecmi a nie
tylko z jego 2 mlodszymi siostrami w domu. Przez ponad dwa miesiace stal przy
drzwiach przez cale trzy godziny czekajac na mnie. Nie chodzil na srodek sali, az
pewnego dnia panie przedszkolanki postanowily wziac go tam sila. Poszedl i
siadal gdzie mu powiedzialy, ale nadal nie wchodzil w realcje z innymi. Nie
odzywal sie do dzieci ani do nauczycieli. Komunikowal sie jedynie za pomoca
skiniecia glowa na tak i na nie. I bylo tak od wrzesnia do lutego (!) W koncu
powiedzialam dosc. Dlaczego mam powodowac u niego traume w tych najmlodszych
latach tylko ze wzgledu na (wymuszona) socjalizacje? My, jego rodzice, jestesmy
w domu, jego 2 siostry sa w domu, wiec dlaczego on ma byc na “zeslaniu”? Co on
musial o tym wszystkim myslec? Jak musial sie czuc? Niechciany, zepchniety na
bok?...
Te dni juz sie skonczyly alhamdulillah i one pchenly mnie
w strone edukacji domowej. Zaczelam szukac informacji na ten temat, konsultowac
sie z innymi mamami nauczajacymi w domu i myslec myslec myslec... az doszlam do
wniosku, ze to jest najlepsze rozwiazanie dla mojej rodziny i to jest to czego
chce nie tylko dla mojego syna, ale tez dla pozostalych moich dzieci.
Poczucie odpowiedzialnosci za swoje
dzieci
Prawdopodobnie jest to najwazniejszy powod, dla ktorego zdecydowalam
sie wybrac ta sciezke edukacji. Czuje, ze jest to naturalna sciezka tak jak
tych kilka pierwszych lat zycia, kiedy dziecko dorasta i uczy sie w domu, z tym
ze ja chce to wydluzyc :) Kto
powiedzial, ze dziecko MUSI isc do szkoly? Uczenie sie w domu jest legalna
opcja i ja tylko korzystam z tego wyboru. Czuje sie odpowiedzialna za swoje
dzieci do tego stopnia, ze chce byc ich glownym autorytetem, nauczycielem, pomocnikiem
w nauce i przyjacielem. Chce wziac cala odpowiedzialnosc na siebie zamiast
oddawac ja obcym, ktorych wartosci nie sa mi znane. I to nie jest tak, ze
ja chce byc JEDYNYM, ale GLOWNYM edukatorem i osoba, ktorej moga zaufac, u
ktorej szukac beda akceptacji i pocieszenia. Chce zawsze byc gotowa ich wysluchac,
nie tak jak nauczyciel, ktory musi podzielac swoja uwage wielu dzieciom. Czuje,
ze odpowiedzialnosc za pomoc moim dzieciom w nauce spoczywa na mnie a nie na
szkole czy rzadzie.
Czy to dlatego,
ze jestesmy religijni?
Czesto ludzie mysla, ze ludzie religijni (glownie praktykujacy
chrzescijanie i muzulmanie) chca nauczac w domu, zeby odizolowac swoje dzieci
od niemoralnosci swiata zewnetrznego. Jest w tym sporo prawdy i moze dla
niektorych rodzin jest to glowny powod, by wybrac edukacje domowa. (Moim jest
ten wspomniany wyzej o odpowiedzialnosci, choc sa one ze soba powiazane.)
Jednak wszyscy wiemy, ze kompletnie niemozliwym jest calkowite odizolowanie
dzieci od wszelkiego zla tego swiata, chyba ze zamkniemy je w pokoju bez
telewizora, internetu i telefonu :) Tu
chodzi o zminimalizowanie zlych wplywow srodowiska. To jak przeprowadzka z
miasta na wies, zeby nie byc bombardowanym za duza iloscia bodzcow i wiesc
spokojniejsze zycie. (Czy podoba sie Wam to porownanie? :) wlasnie przyszlo mi na mysl.)
W tych czasach szkoly ucza roznych wartosci,
niekoniecznie w zgodzie ze slowem Boga. I my, swiadomi muzulmanie a takze
chrzescijanie dostrzegamy to bardzo wyraznie. Tak, sa dostepne dobre szkoly
wyznaniowe, ale znowu odpowiedzialnosc za moje dzieci wygrywa. Albo po prostu
zaoszczedzamy czas na korzysc calej rodziny, relacje miedzy rodzicami i dziecmi
oraz miedzy rodzenstwem sa pielegnowane i budowane sa silniejsze wiezi. Poza
tym, nie wszystkie dzieci sa aniolkami, nawet jesli sa w szkole wyznaniowej :) a ja osobiscie chce unikac wszelkiego rodzaju bullyingu
(dokuczania, wysmiewania).
Kazde dziecko
jest inne i uczy sie inaczej
Przeczytalam gdzies, ze szkola jest dla sredniakow.
Slabsi maja trudnosci i sa pod presja doganiania tych lepszych a z kolei ci
powyzej sredniej sa znudzeni i ich zapal do nauki jest gaszony. Edukowanie w
domu daje mi mozliwosc indywidualnego podejscia do kazdego dziecka, pomagajac
im uczyc sie w sposob najbardziej efektywny, poniewaz dostosowany do ich
mozliwosci. Ja znam moje dzieci lepiej niz ktokolwiek inny. Wiem co potrafia i
moge im dac tyle czasu ile potrzebuja na nabycie nowej umiejetnosci czy na
nauke jakiegos tematu.
Szkola zabija
chec do nauki – takze z wlasnego doswiadczenia
Nie chcialabym za duzo o tym tutaj pisac, bo juz planuje
rozwinac ten temat w osobnym wpisie. Chcialam tylko to wyszczegolnic, poniewaz
jest to tez jeden z wielu powodow, dla ktorych wole uczyc moje dzieci w domu.
Ktos powiedzial, ze dzieci ucza sie szybko, sa ciekawe
swiata i kreatywne do czasu... az pojda do szkoly. Dla wielu dzieci jest to
koniec radosnego odkrywania. Przestaja byc zadne nauki z tego prostego faktu,
ze teraz staje sie to musem, sa pod presja, by podazac za programem nauczania i
musza dostosowac sie do tempa nauczycieli, ktorzy rowniez sa pod presja
realizacji programu nauczania. A wiec wszyscy sa pod presja, goniac czas i
wiekszosci tak na prawde nie sprawia to przyjemnosci. Jesli robisz cos z
wlasnej woli uczysz sie naturalnie i szybciej, ale jesli ktos zmusza cie do
zrobienia czegos, czesto konczy sie tym, ze zaczynasz tej rzeczy nienawidziec.
W latach szkolnych sama zaczelam czuc frustracje i nienawidziec tego, co
normalnie powinno mi bylo sprawiac
przyjemnosc. Do dzis szukam informacji tylko o tym, co mnie interesuje, ucze
sie nowych rzeczy we wlasnym tempie i opieram sie nauce wymuszonej i pod
presja.
Korzysci
praktyczne
Nie musze wstawac wczesnie rano, by wyszykowac dzieci do
szkoly ani prowadzic ich tam i z powrotem bez wzgledu na pogode i samopoczucie.
Mozemy odwiedzac nasza rodzine, znajomych, jezdzic na
wycieczki kiedy tylko mamy ochote a nie jedynie w wakacje, ferie czy weekendy,
unikajac tlumow, drozszych biletow i oplat za wstep, poniewaz mozemy latac,
jezdzic czy zwiedzac poza sezonem, jupi! :)
Jesli jestes tu jeszcze to znaczy, ze przeczytales
wszystkie moje przemyslenia i prawdopodobnie byly one interesujace, skoro
dotarles do konca.
Dziekuje :)
PS. Musze powiedziec, ze nie za bardzo podoba mi sie
tytul tego wpisu. Brzmi jakbysmy byli
zamknieci caly czas w domu. Nie ucze tylko w domu, ale tez na zewnatrz, w
ogrodzie, w parku, w miescie, na wycieczce, w zasadzie wszedzie :) Czulam, ze musze to wyraznie podkreslic.
No comments:
Post a Comment