No i przeczytalam.
Zajelo mi to ok. tygodnia.
Nigdy nie uchodzilam za mola
ksiazkowego, bo nigdy specjalnie nie czytalam ksiazek (awersja z
czasow szkolnych). Kto by się spodziewal po czerwonopaskowej
kujonce.
Do tej pory w zasadzie nie czytam
fikcji.
Może nie jestem modna, bo czytanie w
modzie, ani wybitnie oczytana, choc nie czuje by mi to w czymś
umniejszalo. No dobra, nie jestem może tak elokwentna, mam ubozsze
slownictwo, ale posluguje się jezykiem prostym, zrozumialym i
potrafie na swoj sposob przekazac co mysle i czuje, a to
najwazniejsze.
Jestem jak najbardziej za czytaniem
ksiazek, zeby nie bylo. Po prostu ta moja osobista awersja nie chce
mi przejsc.
Ksiazka Suki Kim o Korei Polnocnej tez
nie zalicza się do fikcji, choc ma fabule i czyta się ja jednym
tchem. Dobry przerywnik między poradnikami o wychowaniu, rozwoju i
edukacji dzieci. Ksiazki typu poradniki to jedyne, po jakie siegam z
checia i z ciekawoscia odkrywam (oprócz religijnych, poszerzajacych moja wiedze o islamie).
Opowiadania o polnocnokoreanskich
studentach bardzo mnie wciagnely.
Zawsze chetnie czytalam o Korei
Polnocnej, jeśli pojawialy się o niej artykuly w internecie czy
filmy dokumentalne w telewizji. Kraj ten jest fascynujacy i
przerazajacy zarazem. Oderwany od rzeczywistosci, odciety od swiata,
zamkniety, tajemniczy, niebezpieczny.
O ksiazce dowiedzialam się
przypadkiem, ogladajac Dzien Dobry TVN, w ktorym goscili autorke
ksiazki. Bylo to na tydzien przed premiera w Polsce, więc 17
czerwca, kiedy ksiazka pojawila się w ksiegarniach, poszlam do
Empiku, by ja upolowac.
Nie otworzylam jej od razu. Jest
Ramadan, więc powinnam czytac więcej Koranu, ale nie moglam się
oprzec i ktoregos dnia zaczelam czytac „Pozdrowienia...”. Stalym
punktem dnia było więc polskie tlumaczenie Koranu (arabskie literki
nadal tylko dukam, wstyd!) i opowiadania z Korei.
Ksiazka wciaga. Opowiada o mlodych
studentach z elitarnych polnocnokoreanskich rodzin.
Suki Kim udaje się dostac prace jako
nauczycielka w nowopowstalym uniwersytecie kolo Pjongjangu z
wykladowym angielskim. Uniwersytet paradoksalnie stworzony i oplacany
ze zbiorek pienieznych misjonarzy chrzescijanskich. Nauczyciele to
wlasnie chrzescijanscy misjonarze spoza Korei, którzy i tak nie mogą
wypelniac swojej misji, bo religia w Korei Polnocnej jest zakazana.
Autorka, Suki Kim nie jest
chrzescijanka, udaje ja, zeby tylko moc poznac życie mlodych
Koreanczykow.
Wlasciwie zdradza i kadre
nauczycielska, która nie wie o jej zamiarach napisania ksiazki i
swoich studentow, którzy zdazyli jej zaufac.
W czasie swojego pobytu na kampusie,
probuje sprytnie przemycac uczniom informacje o swiecie zewnetrznym w nadziei, ze zaczna się zastanawiac i
kiedys zmieniac swoj kraj. Zdaje sobie sprawe, ze jest ciagle obserwowana, podsluchiwana i
kontrolowana, więc na wiele nie może sobie pozwolic. Udaje jej się
między innymi zdobyc pozwolenie na pokaz filmu o Harrym Poterze.
Pod koniec ksiazki nie moglam powstrzymac lez.
Szczerze polecam, a na zachete dodaje 3 linki:
No comments:
Post a Comment